
Meta stacja żwir: Santa Vall Gravel Race 2025
03.03.25 08:33 12025-03-03T08:33:00+01:00Text: NoPain (Przetłumaczone przez SI)Zdjęcia: Santa VallPodczas gdy duńskie asy Langvad & Klaris bezlitośnie zdominowały inaugurację 'Gravel Earth Series' w Hiszpanii, NoPain walczył o oddech w płucach i o powietrze w oponach.03.03.25 08:33 392025-03-03T08:33:00+01:00Meta stacja żwir: Santa Vall Gravel Race 2025
03.03.25 08:33 392025-03-03T08:33:00+01:00 NoPain (Przetłumaczone przez SI) Santa VallPodczas gdy duńskie asy Langvad & Klaris bezlitośnie zdominowały inaugurację 'Gravel Earth Series' w Hiszpanii, NoPain walczył o oddech w płucach i o powietrze w oponach.03.03.25 08:33 392025-03-03T08:33:00+01:00W dniach 15 i 16 lutego 2025 roku Sant Gregori – zaledwie kilka kilometrów od katalońskiej rowerowej stolicy Girona – ponownie stało się centrum gravelowego świata, gdy odbył się tam jeden z najważniejszych gravelowych festiwali w Hiszpanii, La Santa Vall. Pośród zakurzonych ścieżek, stromych podjazdów i epickich krajobrazów zgromadziło się ponad 500 zawodniczek i zawodników z całego świata, aby na technicznie wymagającej trasie wycisnąć z siebie wszystkie siły. Dwie gravelowe etapy, które wymagają wszystkiego – kondycji, techniki i grubej skóry.
A Bikeboard był w samym sercu wydarzeń. NoPain został niemal bezpośrednio z Castelli SOG Team Party posadzony na rower – bez większego przygotowania, ale z jasnym zadaniem: Bezkompromisowo opisać, jak naprawdę wygląda świat gravelowych profesjonalistów, ambitnych amatorów i żądnych przygód entuzjastów. Bez filtra – tylko czysty kurz, pot i nieustanna walka o powietrze w płucach i opony.
Wyścig vs. Przejażdżka rowerowa
Oficjalnie Santa Vall nie jest wyścigiem kolarskim, lecz przejazdem odbywającym się na szutrowych drogach, odcinkach asfaltowych dróg, a także na ścieżkach, które są w pełni otwarte dla ruchu innych pojazdów, takich jak ciężarówki, traktory, myśliwi, mieszkańcy czy turyści.
Ścisłe przestrzeganie przepisów ruchu drogowego jest absolutnie wymagane – jazda po prawej stronie jest obowiązkowa przez cały czas, podobnie jak przestrzeganie wszystkich znaków.
Etyka, koleżeństwo oraz szacunek dla środowiska to najważniejsze wartości, których organizator, Klassmark, oczekuje od uczestników.
La Santa Vall: Dwa dni pełne wyzwań
Wyścig rozpoczął się w sobotę 80-kilometrowym etapem z 1.100 metrami przewyższenia – idealnym początkiem, aby podnieść puls. W niedzielę odbył się natomiast etap królewski: 114 kilometrów i 1.600 metrów przewyższenia, prawdziwy test dla człowieka i sprzętu.
Duńska zawodniczka Annika Langvad położyła fundamenty pod swoje zwycięstwo już pierwszego dnia, wygrywając emocjonujący sprint. W rywalizacji mocno naciskały na nią Holenderka Geerike Schreurs oraz Niemka Rosa Klöser. Jednak drugiego dnia Langvad nie pozostawiła żadnych wątpliwości i dzięki imponującemu samotnemu atakowi zapewniła sobie ostateczne zwycięstwo w La Santa Vall.
Podium uzupełniły Geerike Schreurs i Rosa Klöser – Holenderka w niedzielę z trudem pokonała Niemkę. Na czwartym miejscu uplasowała się stale mocna Amerykanka Morgan Aguirre, natomiast Francuzka Axelle Dubau-Prévôt, dzięki znakomitemu drugiemu etapowi, zamknęła pierwszą piątkę.
Top 10 wśród kobiet było pełne międzynarodowych talentów: Australijka Nicole Frain, Amerykanka Heidi Franz, aktualna zwyciężczyni Gravel Earth Series Karolina Migoń z Polski, Australijka Cassia Boglio oraz Amerykanka Emily Newsom uzupełniły tę prestiżową stawkę.
Kobiety Ogółem
Miejsce | Zawodniczka | Nacja | Zespół | Czas całkowity |
---|---|---|---|---|
1 | Annika Langvad | DEN | Specialized Off-Road | 6h34m25s |
2 | Geerike Schreurs | NED | SD Worx Protime | 6h46m33s |
3 | Rosa Klöser | GER | Canyon CLLCTV | 6h48m58s |
4 | Morgan Aguirre | USA | PAS Racing | 6h49m47s |
5 | Axelle Dubau-Prévôt | FRA | Numéro 31 Café du Cycliste | 6h52m19s |
6 | Nicole Frain | AUS | Ridley Racing Team | 6h52m21s |
7 | Heidi Franz | USA | Cynisca Cycling | 6h52m24s |
8 | Karolina Migoń | POL | PAS Racing | 6h53m03s |
9 | Cassia Boglio | AUS | PAS Racing | 6h54m52s |
10 | Emily Newsom | USA | PAS Racing | 6h54m59s |
Wyścig mężczyzn: Wyraźna dominacja Magnusa Baka Klarisa
Również wśród mężczyzn szybko stało się jasne: W ten weekend nie było mocnych na Magnusa Baka Klarisa. Duńczyk na swoim Factor Ostro Gravel wygrał oba dni jako solista, nie dając swoim rywalom żadnych szans. Jego bezkompromisowy styl jazdy zapewnił mu zasłużone zwycięstwo w klasyfikacji generalnej – prawdziwy wykrzyknik na początku sezonu gravelowego.
Za nim rozgorzała emocjonująca walka o kolejne miejsca na podium. Czech Petr Vakoc błysnął szczególnie w niedzielę imponującą formą i zapewnił sobie drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Niemiec Paul Voss zaprezentował swoją zwykłą konsekwencję i wywalczył trzecie miejsce – jednak z minimalną przewagą nad swoimi upartymi rywalami. Namibijczyk Alexander Miller przegrał podium zaledwie o sekundę, podczas gdy Niemiec Tim Wollenberg jako piąty miał tylko dziewięć sekund straty.
Kolejne miejsca w pierwszej dziesiątce zajęli Belg Lukas Malezsewski, Niemcy Luca Dreßler i Andreas Seewald, Hiszpan Luis León Sánchez oraz Amerykanin Skyler Taylor.
Mężczyźni Ogółem
Miejsce | Kolarz | Nacja | Zespół | Czas całkowity |
---|---|---|---|---|
1 | Magnus Bak Klaris | DEN | PAS Racing | 5h36m11s |
2 | Petr Vakoc | CZE | Canyon | 5h39m29s |
3 | Paul Voss | GER | Autsaid X Rose Bikes | 5h40m34s |
4 | Alexander Miller | NAM | Swatt Club | 5h40m35s |
5 | Tim Wollenberg | GER | Protective Factory Team | 5h40m43s |
6 | Lukas Malezsewski | BEL | Jaro Factory Team | 5h42m23s |
7 | Luca Dreßler | GER | Protective Factory Team | 5h42m28s |
8 | Andreas Seewald | GER | Singer KTM Racing | 5h42m42s |
9 | Luis León Sánchez | ESP | Giant España | 5h43m13s |
10 | Skyler Taylor | USA | Above Category | 5h43m49s |
NoPains Stacja końcowa żwir
Między profesjonalnie zorganizowanym wyścigiem gravelowym a (odczuwalnie unsupported) 70-kilometrowym gravelowym TT czasem dzielą tylko dwie przebite dętki – jak mogłem się przekonać na własnej skórze podczas pierwszego etapu.
A wszystko zaczęło się tak gładko: Rejestracja online i opłata startowa przebiegły dzięki wielojęzycznemu opisowi Santa Vall zaskakująco sprawnie jak na "hiszpańskie warunki". Również zasady i tryby wyścigu były od razu zrozumiałe.
Organizator Klassmark regularnie informował uczestników o istotnych szczegółach za pośrednictwem e-maili, a na stronie internetowej oprócz standardowych zasad i zrzeczenia się odpowiedzialności dostępne było nawet aktualne wideo z briefingiem. W filmie wyjaśniono przebieg wydarzeń bezpośrednio na trasie oraz w obszarze startu/mety – włącznie z jasnymi wskazówkami dotyczącymi potencjalnych zagrożeń. Lepiej być nie może.
Trasa była ustalona już kilka tygodni przed startem, a pliki GPS można było pobrać we wszystkich możliwych formatach.
Najpóźniej po obejrzeniu wideo wyjaśniającego byłem zadowolony, że jestem zaznajomiony z funkcjami nawigacyjnymi mojego Garmin Edge 130 oraz z importem tras za pośrednictwem Komoot i Garmin Connect. Ponieważ, jak organizator wyraźnie zaznaczył, mimo licznych stewardów na trasie, niebieskich strzałek w kluczowych punktach i strzałek kredowych na żwirowych odcinkach, podczas wyścigu bez samodzielnej nawigacji niewiele da się zrobić. Szczególnie w deszczu sytuacja szybko staje się trudna. Przebieg trasy jest po prostu zbyt zawiły - z drogami towarzyszącymi, mostami nad i pod trasą, a także licznymi wąskimi singletrackami.
Poza tym nie chciano szpecić lasów jednorazowymi taśmami odgradzającymi. W końcu zrównoważony rozwój, obok radości z jazdy po szutrze i wyścigu, jest na szczycie priorytetów - nie tylko na Santa Vall, ale także na innych wydarzeniach Klassmark, takich jak Trakka.
Aby sprostać tym wymaganiom, beztroskie wyrzucanie śmieci poza wyznaczonymi obszarami wzdłuż trasy jest surowo karane - od kar czasowych po wykluczenie z wyścigu. Dlatego wszyscy uczestnicy muszą oznaczyć swoje batony i żele swoim numerem startowym. Markery do tego celu są dostępne w wystarczającej ilości na starcie/mecie oraz na punktach odżywczych.
Również w innych aspektach rezygnuje się z jednorazowego plastiku: Na punktach odżywczych nie ma plastikowych kubków ani butelek jednorazowych. Zamiast tego na mecie - po okazaniu opaski uczestnika - otrzymuje się świeży papierowy kubek na napoje, drewniane sztućce oraz wielokrotnego użytku plastikową miskę.
Start odbywa się w odstępach: najpierw kobiety, potem mężczyźni – w każdym przypadku prowadzeni przez zawodowców, za którymi podążają otwarte klasy amatorskie. Podczas gdy rzeczywiste miejsce startowe pierwszego dnia zależy od zdrowej samooceny, przydział do bloku startowego na drugi etap jest ustalany na podstawie czasu ukończenia z dnia poprzedniego.
Ja startowałem w oba dni z końca – ale dlaczego właściwie? Słaby w klatce piersiowej, za mało siły czy po prostu zapomniałem, jak jeździć po szutrze? Tak, po trochu wszystkiego. A jakby tego było mało, doszły jeszcze problemy techniczne – ironicznie, wyścig wygrał Magnus Bak Klaris na niemal identycznym Factor Ostro Gravel, i to w imponującym stylu.
Po starcie wszystko początkowo szło jak po maśle: z odpowiednią dawką ryzyka przesuwałem się na pierwszych sześciu kilometrach do środka stawki. Jednak na dziewiątym kilometrze – po pierwszym zjeździe – euforia zniknęła szybciej niż powietrze z opon: przebicia z przodu i z tyłu, dziura z tyłu.
Skróćmy to: Zamontowane opony Goodyear Connector Ultimate TLR w rozmiarze 40C toczyły się gładko i szybko na asfalcie i szutrze, ale oferowały zbyt małą ochronę przed przebiciami, aby moje umiejętności zjazdowe mogły pozostać bez szwanku. Dokładna przyczyna pozostała zagadką, ale mleczko tubeless konsekwentnie odmawiało uszczelnienia, podczas gdy powietrze uchodziło szybciej, niż można było to zauważyć.
Dodatkowo opona była tak mocno osadzona w obręczach, że nawet duże łyżki do opon nie dawały rady. Przywieziona ultralekka dętka zapasowa również nie przetrwała brutalnej próby montażu – całkowite zniszczenie na miejscu.
Gdy w końcu wyprzedził mnie motocykl zamykający wyścig, a ostatni uczestnik dawno zniknął, pojawiła się pierwsza frustracja. Od „Jedź szybko“ do „Zostań ostatni“ w mniej niż dziesięciu kilometrach – pięknie.
W 9 kilometrach od "Jedź szybko" do "Cierpienie".
Tuż przed tym, jak chciałem wezwać taksówkę, na szczęście pojawiło się trzech hiszpańskich rowerzystów, którzy zaoferowali swoją pomoc i wyciągnęli z bagażu trekkingową dętkę z zaworem Dunlopa (?). Pasowała, wcisnąłem im pięć euro do ręki, a wspólnie umieściliśmy Amerykanina w łożysku obręczy.
Jednak ledwo chciałem jechać dalej, nie mogłem uwierzyć własnym oczom: teraz także przednia opona była płaska jak naleśnik. Następny pomocny Hiszpan musiał poświęcić swoją zapasową dętkę. Tym razem położyłem nawet dziesięć euro na stole - nie całkiem dobrowolnie, bo pięcioeurówki się skończyły. Poza tym zauważyłem, że w mojej kasie zostało tylko pięćdziesiąt euro. Kolejna awaria byłaby zatem naprawdę kosztowna.
Na szczęście tym razem wszystko pozostało szczelne. Uścisnęliśmy sobie dłonie, wymieniliśmy uprzejme zwroty, a trzej Hiszpanie podążali za mną jeszcze przez kilka minut - prawdopodobnie w nadziei, że trzeci z nich jednak zrobi interes życia. Nic z tego.
5 - 10 - 50 Euro
Hiszpańskie ceny hurtowe na zapasowe dętkiPo przerwaniu wyścigu na 9. kilometrze rozpoczął się 71-kilometrowy gravelowy indywidualny wyścig na czas. Mój jedyny przeciwnik: limit czasu do punktu żywieniowego. Mój najwierniejszy towarzysz: Garmin Edge 130 z wirtualnym partnerem, zaprogramowanym na czas końcowy.
Przynajmniej jako samotnik zacząłem postrzegać trasę i otoczenie zupełnie inaczej. Żadnego stresu związanego z pościgiem za tylnym kołem, żadnego tłoku w grupetto, tylko krajobraz, żwir i monotonne brzęczenie łańcucha.
Większość osób obsługujących trasę nadal trwała na swoich stanowiskach, rzadko rozmieszczone niebieskie strzałki były dobrze widoczne, a dzięki wyświetlanej trasie Garmina udało się pokonać trasę bez większych pomyłek - nawet dla kogoś takiego jak ja, kto zazwyczaj regularnie się gubi. Po około godzinie dogoniłem nawet samochód zamykający wyścig, a po kolejnej godzinie dotarłem do punktu żywieniowego w ostatniej chwili - siedem minut przed limitem czasu.
Od tego momentu wszystko szło zaskakująco dobrze: Pewny marsz do mety, z solidnym tempem i tylko drobnymi problemami - trochę utraty powietrza tutaj, spadek łańcucha tam i kilka drobnych pomyłek przy hamowaniu. Ale co najważniejsze: żadnego upadku!
„Wspinaczka zakończona.” Dzięki, Garmin.
Edge 130 z solidnym czasem pracy na baterii, wyświetlaniem mocy, mapą trasy z wskazówkami nawigacyjnymi i profilem wysokościowym.Trasa była niesamowita. Perfekcyjna mieszanka płaskich i pagórkowatych żwirowych dróg, częściowo stromych podjazdów offroadowych, technicznie wymagających singletracków i minimalnego udziału asfaltu - dokładnie tak, jak tego oczekuje fan jazdy gravelowej.
Większość niebezpiecznych miejsc była dobrze oznaczona, jednak mimo to okazały się one pechowe dla niektórych zawodników. Można było zobaczyć sporo uszkodzonych rowerów, a także karetka miała co robić. Zawodnicy wokół mnie zachowywali się sportowo i fair. Jednak nikt nie dawał nic za darmo, nawet na dalszych pozycjach. Możliwości wyprzedzania? Brak. Jazda w cieniu aerodynamicznym? Jeśli w ogóle, to tylko przy maksymalnym wysiłku. Czuło się, jakby to był prawdziwy wyścig gravelowy na poziomie profesjonalnym, tylko w zwolnionym tempie. Najpóźniej, gdy spojrzałem na listę wyników, zdałem sobie sprawę, jak ogromna była różnica nawet w porównaniu do najszybszych amatorów - nie wspominając już o profesjonalistach gravelowych.
Pierwszy etap najlepiej przemilczeć. Na pokonanie 114,5 kilometra drugiego etapu potrzebowałem 04:44:43 godziny. Zwycięzca dotarł na metę jako solista już po 03:17:46 godziny - ze średnią prędkością offroadową wynoszącą 34,74 km/h. Niesamowite.
Podsumowanie NoPains
Nawet jeśli tutaj nie trzeba (ani nie powinno się) rywalizować z profesjonalistami czy szybkimi amatorami, start w Santa Vall jest zdecydowanie wart uwagi dla każdego fana graveli. W otwartej kategorii La Santa Vall prezentuje się jako niezwykle sympatyczne i jednocześnie profesjonalnie zorganizowane wydarzenie, które osobiście sklasyfikowałbym gdzieś pomiędzy wyścigiem gravelowym a maratonem.
Wydarzenie to oferuje również idealne warunki na prowadzone przejażdżki lub szybkie grupowe wyjazdy. Atmosfera na trasie jest luźna, a od startu do mety uczestnicy są rozpieszczani pod każdym względem.
Oprócz kompleksowego wyżywienia dostępna jest świeżo parzona kawa z ekspresu ciśnieniowego, bezpłatny serwis techniczny, parkingi bezpośrednio przy starcie obok stadionu piłkarskiego, przestronne toalety i prysznice, pięć stanowisk do mycia rowerów i wiele więcej.
Wniosek: Niezależnie od tego, czy jesteś ambitnym zawodnikiem, czy zrelaksowanym miłośnikiem gravelu – na Santa Vall każdy znajdzie coś dla siebie.
NoPains Instagram-Story-Mix
Gravel Earth Series: Spojrzenie w przód
La Santa Vall ponownie udowodniła, dlaczego Girona jest uznawana za nieoficjalną światową stolicę kolarstwa gravelowego. Wymagające trasy, zapierające dech w piersiach krajobrazy i wspaniała obsada uczestników sprawiły, że wydarzenie po raz kolejny stało się atrakcją.
Po zakończeniu drugiego wydarzenia sezonu seria Gravel Earth Series kieruje teraz swoją uwagę na nadchodzące 23 wyścigi, w których najlepsi specjaliści od gravelu będą walczyć o sławę, honor i cenne punkty. Ponadto w tym roku po raz pierwszy dążono do zrównoważonego podziału wydarzeń między Europą a Ameryką, aby zapewnić sprawiedliwe szanse zawodnikom z obu stron Atlantyku.
A NoPain? Nie tylko ukończył swój pierwszy wyścig gravelowy - połknął bakcyla. Ciąg dalszy nastąpi...
Gdzie kończy się utwardzona droga, ale cierpienie pozostaje.
Końcowa stacja szuter