
Giro-E 2024 - Myśliwi i ścigani na 12. etapie z Senigallii do Fano powered by Yamaha
27.05.24 09:17 2342024-05-27T09:17:00+02:00Text: NoPain (Przetłumaczone przez SI)Zdjęcia: Giro-E, YamahaW szaleństwie średniej prędkości: Elektryzujące przygody zespołu Yamaha Austria na skróconym oryginalnym etapie Giro d'Italia.27.05.24 09:17 3372024-05-27T09:17:00+02:00Giro-E 2024 - Myśliwi i ścigani na 12. etapie z Senigallii do Fano powered by Yamaha
27.05.24 09:17 3372024-05-27T09:17:00+02:00 NoPain (Przetłumaczone przez SI) Giro-E, YamahaW szaleństwie średniej prędkości: Elektryzujące przygody zespołu Yamaha Austria na skróconym oryginalnym etapie Giro d'Italia.27.05.24 09:17 3372024-05-27T09:17:00+02:00Od pierwszej edycji w 2019 roku, równolegle do Giro d’Italia odbywa się E-Bike Team Event, umożliwiający zwykłym amatorom rowerowym pokonywanie podjazdów zarezerwowanych zazwyczaj tylko dla zapalonych kolarzy szosowych i profesjonalistów.
Wydarzenie organizowane przez RCS Sport, Giro-E, podobnie jak oryginał, składa się z kilku etapów, które odbywają się równolegle do etapów profesjonalistów. Kolarze na e-rowerach startują tego samego dnia i na tych samych drogach co prawdziwi zawodnicy, ale w osobnym oknie czasowym, na skróconych dystansach i z różnymi miastami startowymi. Obowiązkowe są wspomagane pedałami rowery szosowe o maksymalnej mocy nominalnej 250 watów i ograniczeniu prędkości do 25 km/h.
Zawody odbywają się w kilku zespołach sponsorowanych przez różne firmy. Każdy zespół składa się z sześciu kolarzy, zazwyczaj pięciu gości jednodniowych i kapitana zespołu, który musi podjąć się przejechania wszystkich 20 etapów o długości od 30 do 85 kilometrów dziennie.
Dla zespołu Yamaha w 12. etapie Giro-E akredytowani zostali dealer Yamaha, Lukas Gerold, pracownicy Yamaha Austria, Raphael Redl i Herbert Lindtner, Hannes Wallner z Radkrone oraz NoPain z Bikeboard.at.
Wszystkie szczegóły można było znaleźć w kompaktowym i drobnym drukiem 18-stronicowym regulaminie Giro-E, którego oczywiście nikt z naszego zespołu nawet nie próbował czytać. Stąd nasze spotkanie zespołowe z kapitanem zespołu Yamahy, byłym profesjonalnym kolarzem MTB i YouTuberem Andreą Zilliani, odbyło się w nieświadomości, podczas kolacji w hotelu w Senigallii.
Rozmowa wprowadzająca do 12. etapu Giro d'Italia 2024 (Martinsicuro - Fano, 193 km)
Historia Giro-E to historia pełna nieporozumień. Ponieważ wbrew powszechnej opinii, że zwycięzca zawsze jest pierwszy na linii mety, na pierwszym planie stoją rzeczy takie jak 'duch zespołu', 'efektywność energetyczna', 'przestrzeganie limitów prędkości podczas wyścigu' oraz 'średnie prędkości podczas prób czasowych'.
Ponadto nie dostrzegliśmy różowych wstążek Giro, balonów, plakatów czy okrzyków z kredy na drogach. W ogóle nazwa miejscowości, z której startowaliśmy, była całkowicie inna niż w prawdziwym Giro. Pomyłka? Czy zarezerwowano dla nas zły hotel, czy może to był zupełnie inny rok? Pojawiły się pytania.
YA6L: "Czerwone wino, piwo, Aperol Spritz czy San Pellegrino Acqua Frizzante na kolację?"
YA5L: "Dlaczego nigdzie nie widzę pojazdów drużynowych ani profesjonalistów i dlaczego do diabła nasz hotel jest w Senigallii, a nie w Martinsicuro?"
YA4L: "Czy możemy wygrać? Czy wystarczy pojemność baterii? Jak rozwinie się belgijski karuzel, jeśli wsparcie się skończy w trakcie przyspieszenia? I co to w ogóle jest belgijski karuzel?"
YA3L: "Po co przejechałem tyle setek i 160 km w przygotowaniach, skoro teraz są tylko 68 km?"
YA2L: "Kiedy można zaatakować? I czy zauszniki okularów słonecznych powinny być nad paskami kasku, czy pod nimi?"
Nasz kapitan zespołu Yamaha (YA1L) zdobył się na odwagę i wyjaśnił: "Chłopaki, to nie jest wyścig." powiedział łagodnie. "To wspólna przejażdżka z trzema specjalnymi wyzwaniami oraz sprintem finałowym kapitanów."
Aha.
"Bez prób ucieczki! Trzymać się razem. Nie naciskać na pojazdy prowadzące i... Cieszyć się!"
Co?
Podczas gdy po krótkim i właściwie dość jasnym wyjaśnieniu pojawiło się jeszcze więcej pytań, YA6L zamówił dla siebie czerwone wino. "To dobre proszę. YA4L płaci. I zostawcie butelkę od razu tutaj, zaoszczędzi nam to czasu."
Dużo czasu, przede wszystkim na dalsze spekulacje. Ponieważ nasze ogłoszenie nie zawierało żadnych szczegółów na temat jutrzejszego etapu.
Ale YA1L przeprosił, musiał jeszcze przejrzeć filmy z GoPro z dzisiejszego dnia. Spotkanie o 10 w lobby. Wszystko inne, tak, to jeszcze wyjaśni się w trakcie jazdy. Buona notte.
Giro-E łączy to, co najlepsze z obu światów - ekscytację z Giro d'Italia (szczególnie w YA6L) oraz zrównoważony rozwój e-bike'ów!
MottoEtap
Start "naszego" 12. etapu, który miał się rozciągać na 68 kilometrów i obejmować różnicę wysokości około 600 metrów, odbył się na niedawno odnowionym placu Piazza Garibaldi w samym centrum Sennigallii. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy profesjonaliści startowali w Martinsicuro, musząc pokonać dystans 193 kilometrów.
Od nudnej pustki poprzedniego dnia rzeczywiście nie było już nic wyczuwalne, ponieważ strefa startowa wręcz pękała w szwach.
Obok dużej sceny dla prezentacji kolarzy i zapisów, znajdował się rozległy obszar dla namiotów drużyn, samochodów drużynowych i pojazdów operacyjnych, duży namiot all-inclusive z żywnością, strefa Expo oraz tak zwane "Green Fun Village". Tutaj odwiedzający mieli możliwość przetestowania rowerów elektrycznych lub innych ekologicznych środków transportu, uczestniczenia w interaktywnych warsztatach, cieszenia się muzyką na żywo lub udziału w innych aktywnościach skupiających się na ochronie środowiska i zrównoważonym rozwoju.
To wszystko otoczone przez imponujące i architektonicznie znaczące budynki, takie jak Palazzo Becci, katedra San Pietro Apostolo, Palazzo Vescovile i Auditorium San Rocco. Tak, strefa startowa mogła się naprawdę pokazać.
Materiał
Poza pedałami, butami, skarpetkami i okularami przeciwsłonecznymi nie musieliśmy, jako członkowie zespołu, przynosić nic więcej. Odzież, kask, elektryczny pojazd oraz wsparcie techniczne otrzymaliśmy od zespołu Yamaha.
Ponieważ Yamaha nie ma jeszcze w swojej ofercie elektrycznego roweru szosowego, szybko wyposażono rowery szutrowe Wabash RT w opony szosowe i tradycyjną sztycę siodełkową.
Szeroka, rozszerzająca się kierownica pozostała, co miało się okazać dodatkowym wyzwaniem w dalszej części. Mimo to, ten ważący około 21 kilogramów elektryczny wyścigowiec przekonał swoim stosunkowo mocnym napędem i niskim oporem toczenia i tarcia powyżej limitu 25 km/h.
Podstawa: Yamaha Wabash RT E-Gravelbike
Mieliśmy już okazję poznać rower E-Gravel z jego mocnym silnikiem 70 Nm PW-ST i baterią 500 Wh podczas prezentacji.
Dzięki podwójnej konstrukcji ramy Yamahy, rower E-Gravel nie tylko prezentował się elegancko, ale również oferował wysoką sztywność, co przekładało się na wyjątkową manewrowość. Solidna przerzutka Shimano GRX i mocne hamulce GRX dopełniały przyjemność z jazdy, zapewniając optymalną funkcjonalność zarówno na drodze, jak i na szutrowych ścieżkach.
Yamaha Wabash RT
Rama | Wabash, Aluminium, Dual Twin | Sztyca | Alu 30.9 mm |
Rozmiary | S/M/L | Łańcuch | KMW e11 Turbo EPT |
Napęd | Yamaha PW-ST 70 Nm Quad Sensor-System | Koła | 700C, Aluminium |
Bateria | Yamaha Multi-Location 500 Wh 36 V Lithium-Ionen | Opony** | Vittoria Corsa N.EXT 30mm |
Wyświetlacz | Yamaha Display A | Hamulce | Shimano GRX RX400 |
Widelec | 700C Gravel-Widelec z Aluminium | Mostek | Mostek z Aluminium 80 mm/S, 100 mm/M, 110 mm/L |
Korba | Aluminiumowa korba, 165 mm/S,170 mm/M&L, 44 zęby | Siodełko | Velo, VL-1489 |
Kierownica | Aluminium, zacisk 31,8 mm, szerokość: 440, wygięcie: 25 | Kaseta | Shimano SLX 11s 11-42 zęby |
Dźwignie zmiany biegów | Shimano, GRX RX600 | Waga | 21,4 kg (dane producenta) |
Przerzutka tylna | Shimano, GRX RX812 | Cena | € 3.499,- UVP |
* Oryginał: Limotec Vario-Sztyca, Ø: 30,9 mm Długość: 295 mm Skok: 40 mm (S), 60 mm (M, L)
** Oryginał: Maxxis Rambler 700X45C, 60 tpi
Geometria Wabash RT
Strategia
Kilka minut przed prezentacją drużyny, znowu spotkaliśmy naszego kapitana, który właśnie zaopatrywał się w kawę i ciasto.
Nieco oschle próbował nam wyjaśnić trzy specjalne klasyfikacje "Compactness Trial", "Regularity Trial" i "Time Trial" zgodnie ze stronami 5 i 6 regulaminu. Nie rozumieliśmy nic.
Uśmiechając się łagodnie, powiedział mniej więcej: "Non importa! Samochód drużyny ma wszystkie informacje. Oni wyliczą średnią i poinformują nas przez radio. Na mój rozkaz, jedziemy szóstką obok siebie przez linię startu danej klasyfikacji specjalnej, trzymamy się razem i powtarzamy to samo na końcu. Przez chip wasze czasy zostaną dodane i automatycznie wyliczona średnia. Robimy to trzy razy i wygrywamy."
Mimo to, pozostały niejasności i mieliśmy kilka pytań oraz obawy dotyczące bezpieczeństwa.
"Non importa. Calmati."
Nie ważne. (Nieistotne!)
Nasz KapitanStart
Zostało pięć minut do startu, a my byliśmy podekscytowani. Puls szalał. Jednak nie z przedstartowej radości czy presji wyniku, nie: nasz kapitan był nieuchwytny, podczas gdy wszyscy inni uczestnicy już zameldowali się w swoich sektorach i z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie.
"Czy nie chcecie się już powoli ustawić?" - zapytała miła pani z strefy żywieniowej, podczas gdy policja uruchamiała swoje motocykle, a konferansjer startowy z entuzjazmem (i dla nas niezrozumiale) wykrzykiwał coś do mikrofonu.
"Andiamo." Jak znikąd, nagle YA1L machnął do nas zrelaksowaną miną z gęsto zapełnionych pierwszych rzędów. Natychmiast rozległ się strzał startowy, mimo zbyt głośnej muzyki, po którym nastąpił kolaps mowy komentatora.
Podczas gdy tłum jednomyślnie zaczął wkręcać się w pedały i rozległy się przenikliwe dźwięki komputerów rowerowych, my z trudem, niczym koty ugniatające mleko, przedzieraliśmy się bokiem w kierunku maty pomiaru czasu.
Andiamo. (Zaczynajmy!)
Nasz KapitanPrzeżycie
Neutralizowani i otoczeni atmosferą profesjonalnego wyścigu kolarskiego, ruszyliśmy z miejsca startowego i dzięki trybowi "High" naszych Yamah szybko znaleźliśmy się w czołowej trzeciej części stawki.
Zaskakująco, nawet z elektrycznym rowerem wyścigowym trasa pozostała sportowym wyzwaniem - nie tylko z powodu naszych zbyt szerokich kierownic, które chciały nawiązać bliższą znajomość z innymi. Ale również brak techniki jazdy mniej wytrenowanych e-rowerzystów, którzy musieli pokonać wymagający kurs przez malownicze krajobrazy, wymagał naszej pełnej koncentracji.
Jednak wszystko szybko się ustabilizowało, i każda drużyna automatycznie znalazła się na pozycji odpowiadającej umiejętnościom kierowcy, jego kondycji lub maksymalnemu możliwemu wsparciu silnika oraz indywidualnej skłonności do ryzyka.
Jako aktywny uczestnik odczuwało się przytłaczające uczucie, kiedy mijało się wielu widzów wzdłuż trasy. Niezależnie od tego, czy w małych miejscowościach, czy w większych miastach: entuzjazm i aplauz ludzi byli porywający.
Ale również barykady na drogach, gwizdki policjantów na rondach oraz zapach benzyny od brzęczących motocykli eskortowych przyczyniały się do ekscytującej i pełnej życia atmosfery.
Daliśmy się porwać euforii, zorganizowaliśmy się i zaatakowaliśmy. Dziwnym trafem nasi towarzysze nie mogli lub nie chcieli utrzymać tempa, więc nagle znaleźliśmy się na czele stawki, zaledwie kilka metrów za pojazdami prowadzącymi. Licznik pokazywał 40 km/h, kierownictwo wyścigu pokazało nam gest Kozakiewicza. Wyraźnie chcieli nam tym sygnałem przekazać, że jedziemy za szybko.
Gładko jak kot YA1L zbliżył się od tyłu i upomniał nas: "Której części 'cieszyć się' i 'nie naciskać na pojazdy prowadzące' właściwie nie zrozumieliście?"
Ach tak - było jeszcze coś: To nie wyścig, wspólna przejażdżka, itd. Na razie zostawiliśmy to przy tym pokazie siły i wmieszaliśmy się z powrotem wśród zwykłych użytkowników E-Bike-Light.
Od tego momentu skupiliśmy się na osiągnięciu jak najbardziej precyzyjnej średniej prędkości podczas trzech wyzwań. Dzięki wsparciu samochodu zespołowego, torowo zoptymalizowanych soczewek kontaktowych, skalibrowanego komputera rowerowego i ścisłego przestrzegania wszystkich instrukcji naszego kapitana, udało nam się idealnie utrzymać zadany czas na trzech odcinkach etapów. Dzięki temu osiągnięciu nasz zespół Yamaha wygrał również 12. etap. Juhu.
Juhu!
Sprint górski
Widocznie odciążony, YA1L usłyszał przez radio, że praktycznie już wygraliśmy etap. Teraz tylko nikt nie mógł odpadać, a on sam, w ekskluzywnym sprincie kapitanów drużyn, nie mógł doznać poważnego upadku - nasza przewaga punktowa była gigantyczna.
"Na ostatnim wzgórzu możecie dać z siebie wszystko.", powiedział kapitan. I wzięliśmy go za słowo. Znowu przełączyliśmy nasze silniki w tryb "High" i wręcz przelecieliśmy przez Monte Giove, zaledwie dziesięć kilometrów przed metą. Wzrost miał długość 1,2 kilometra i średnie nachylenie 9,1 procent, ale na Yamahach tego nie czuliśmy.
Tłum szalał, gdy braliśmy kolejny, szybki i wąski zjazd. Teraz jeszcze nawzajem dawać sobie cień, zwiększać tempo i dociągnąć do mety...
Nagle zostaliśmy zatrzymani przez sędziów wyścigu. "Proszę poczekać."
Okazało się, że przeszliśmy przez górską premię nieoczekiwanie szybko i nie daliśmy poszczególnym liderom drużyn szansy na zorganizowanie się do końcowego sprintu. Ponadto, niektóre baterie już się wyczerpały i grupa została zmuszona do krótkiej przerwy przymusowej, a nawet do ładowania.
W rzeczywistości to wszystko nie było problemem, ale u niektórych nasunęło się pytanie, dlaczego musieli tak bardzo męczyć się na wzgórzu.
Pozostałe kilometry minęły bardzo spokojnie i podziwialiśmy imponującą scenerię miejsca docelowego, gdzie około godziny po nas Francuz Julian Alaphilippe świętował swój wspaniały powrót do formy, a Słoweniec Tadej Pogacar z powodzeniem obronił różową koszulkę lidera.
Proszę czekać.
Dyrekcja wyściguNa mecie
Chociaż dla nas piątki nie było sprintu finałowego, przekroczenie linii mety było intensywnym emocjonalnym momentem. Było to połączenie ulgi, dyskretne wyczerpanie i radość, wspierane przez euforyczne wsparcie widzów.
Co więcej, nasz kapitan wywalczył trzecie miejsce, zapewniając tym samym drużynie Yamaha niebieską koszulkę.
Co zabraliśmy ze sobą do domu? Niezapomniane przeżycie, które łączy sportową ambicję z innowacją techniczną i nutą przygody. Ponadto wspólnie jako zespół osiągnięty etapowy sukces oraz wspaniały artykuł w Kronen Zeitung.
Przy tej okazji chciałbym zacytować mojego kompana Hannesa Wallnera z Radkrone, który swoim stwierdzeniem trafił w sedno: "Giro-E tworzy na całym świecie unikalną iluzję bycia częścią jednego z największych wyścigów kolarskich na świecie, a nawet z wsparciem elektrycznym uczucie jest niesamowite, gdy setki entuzjastycznych fanów kolarstwa dopingują cię podczas wspinaczki."
Szczególnie łatwo przychodzi to z mocarną maszyną jak Yamaha PW-ST z silnikiem o momencie obrotowym 70 Nm i baterią 500 Wh - trzeba być szczerze.
Niezapomniane doświadczenie, które łączy sportową ambicję z innowacją techniczną i szczyptą przygody.
To jest Giro-E